środa, 17 lipca 2013

Rozdział 13.

Nastała cisza. Co miałam mówić dalej ? Powtórzyć po raz setny, że żałuję tej decyzji ? To bez sensu. Najgorszy błąd mojego życia, o którym nigdy nie zapomnę.
-Is, ja wiem, że czujesz się winna przez to i tak dalej ..-zaczął.
-Nie Zayn, nie-przerwałam mu.-Gdybyśmy byli razem, od kiedy dowiedziałeś się o dziecku bym go wtedy nie usuwała i nie miała wyrzutów sumienia. Chociaż oczywiście Ty musiałeś się zabawić i być z Perrie tylko po to, bym ja była zazdrosna-o cholera. Ja serio to powiedziałam ?
-Zaraz ... Obwiniasz mnie, za usunięcie dziecka ?-wstał. Patrzył na mnie ze zdziwieniem. Oczywiście, że Ciebie, idioto ! A kogo mam innego obwiniać ?-To był Twój wybór.
-I co miałam zrobić ? Urodzić to pieprzone dziecko, mimo tego, że mam tylko 19 lat, wychowywać je samotnie i wkręcać mu, że jego ojciec nie żyje !?-podniosłam głos. Zdenerwowałam się.
-Czyli myślałaś, że ja i Ty już nigdy nie będziemy razem ?-uśmiechnął się. Co w tym takiego zabawnego do cholery !?
-Skoro wyjechałeś ze ślubem z Panną Pustą, to tak, sądziłam, że już nigdy nie będziemy razem-przewróciłam oczami.
-A mimo tego, wróciłaś do Londynu, by powiedzieć mi, że mnie kochasz-zaczął się śmiać.-Skarbie, Twoja logika mnie rozwala-przytulił mnie. Cholera. Miał racje. Jestem jakaś pojebana.
-Wybacz, nie myślę trzeźwo-walnęłam się w głowę.-Może wyjdziemy na miasto ? W LA jest świetnie-wyjrzałam przez duże okno.
-Skarbie, nie mogę tak po prostu chodzić po dużym mieście, dość ludzi już dziś spotkałem-przytulił mnie.-Poza tym, nie długo mamy koncert.
-Świetnie ! Załatw mi 9 biletów-wyszczerzyłam się do niego. Posłał mi pytający wzrok.-Wpadnę na koncert z dziewczynami z bractwa, żeby Harry zaczął się ślinić-zaśmiałam się. Nie taki był oczywiście mój cel. Cały czas wierzyłam, że on i Kim mogą być razem.
-W porządku, możecie przyjść. Muszę zaraz iść na próbę ..

*

Nie byłam szczęśliwa, bo dlaczego miałabym być ? On będzie tutaj tylko kilka dni, a potem znów zmienia kraj. Oni cały czas tylko koncertują. Nie ma dla mnie czasu. Spotykamy się tylko na parę dni w różnych miejscach świata. Czy tak powinien wyglądać prawdziwy związek ? Może powinnam wrócić do Nowego Yorku, wrócić do MUNY, wrócić do Nicholas'a ? A może po prostu powinnam na stałe wrócić do Londynu ? Może lepiej, by było jak wcześniej ? Zacząć studia tam, zobaczyć się z Niną, z Benji'm, z resztą ludzi. Tęsknię za tym, kiedy mieszkałam z ojcem w Londynie, chodziłam do liceum, miałam przy sobie dwie najlepsze przyjaciółki i dwóch chłopaków, których uważam nadal za braci. Tymczasem kombinuje jak tylko mogę, by moje życie nie wyglądało jak wcześniej. Do dupy. Może czas wrócić do Nowego Yorku i zacząć żyć jak normalna dziewczyna ? Nie imprezować często, mieć przy sobie przyjaciół, nie mieć sławnego chłopaka ... Są przeszkody. Kocham go cholernie. Nie chce wyjeżdżać z LA. Bardzo polubiłam kilka dziewczyn z bractwa. Cholera.
-Dziewczyny ?-weszłam do domu. Było cicho. Zbyt cicho. Pusto. Na dole nie było nikogo. Weszłam na piętro. Też cicho. Może gdzieś poszły ?-Vicky ?-weszłam do pokoju i zobaczyłam moją współlokatorkę pakującą walizki.-Victoria, o co chodzi ?
-Is, wróciłaś-odwróciła się do mnie.-Wszyscy wyjeżdżają.
-Ale jak to ?
-Wróciła do bractwa Lena, siostra Megan, totalna suka, nikt nie ma zamiaru być tutaj podczas jej obecności-pokręciła głowę i westchnęła cicho.-Dlatego prawie wszyscy opuszczają bractwo.
-Nie było mnie z godzinę-nie mogłam uwierzyć. A co z tym wszystkim, co z bractwem, co z ich przysięgą, by były "siostrami do śmierci" ?
-Sophie wróciła do domu, do Holandii, Amber, Elise i Olivia też wróciły do domu, tyle, że one do Miami. Ja, Ruby i Jen wyjeżdżamy do Nowego Yorku-wyjaśniła.
-Naprawdę ?-nagle rozpad bractwa doprowadził mnie do uśmiechu. Poszłam do garderoby i wyciągnęłam walizki.
-A Ty co robisz ?-zaczęła się ze mnie śmiać.
-Skoro wszyscy wyjeżdżają, to ja również wracam do Nowego Yorku-odpowiedziałam. Zabawne. I tak wytrzymałam dłużej, niż się spodziewałam. Prawie 3 dni, wow. Decyzja była szybka. Miałam zostać tu sama ? O nie, nie. Wracam do Nowego Yorku, wracam, do MUNY, wracam do ... Kim i Penelope. Muszę uporządkować swoje życie, zacząć normalnie funkcjonować, znów normalnie żyć.
-Spiesz się, czekam na lotnisku, samolot jest za pół godziny-powiedziała Vicky i wyszła. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy najszybciej jak mogłam i pojechałam na lotnisko.
-Nawet nie wiecie jak się cieszę, że wszystkie cztery będziemy w Nowym Yorku-usłyszałam głos Jen, która siedziała z Vicky za mną. Trzymałam telefon w ręku i myślałam, czy to zrobić.
-Skoro on jest jakąś pieprzoną gwiazdą i nie macie dla siebie czasu napisz mu sms-a, nie jest wart realnego zerwania-odezwała się do mnie Ruby. Łatwo kurwa mówić ! Dopiero co do siebie wróciliśmy ..

*

Siedziałam w samochodzie, obok Penelope i wracałam do mojego domu w Nowym Yorku. Zayn dzwonił kilka razy. Zaczął się ich koncert. Znaczy .. zaraz się skończy. Miałam na nim być, w LA. Cholera, powinnam była zadzwonić do niego wcześniej. Muszę mu w końcu powiedzieć. Wyjęłam iphone'a z kieszeni spodenek i zadzwoniłam.
-Is ! Nareszcie ! Co się stało ? Miałaś być na koncercie ..-jego głos był lekko .. zdenerwowany.
-Jestem w Nowym Yorku-powiedziałam. Westchnęłam głośno i przymknęłam oczy.
-Co ? Dlaczego jesteś w Nowym Yorku, co się stało ?
-Zayn, to koniec.-odezwałam się po chwili.
-Is, to jakiś żart ?
-To jest bez sensu. Ty cały czas podróżujesz, spotykamy się na kilka dni w różnych stronach świata, ja nie chce tego. Chce żyć normalnie i mieć normalnego chłopaka.
-Nie kochasz mnie.
-Kocham ! Tyle, że .. ja już tak dłużej nie mogę.
-Is ..
-Żegnaj Zayn.
Rozłączyłam się. Uh, cholera. Nie było łatwo.
-Spokojnie skarbie, wszystko się jakoś ułoży-odezwała się Penelope. Miejmy nadzieję.
Dojechaliśmy do domu. Kiedy weszłam od razu cholernie mocno wtuliłam się w Kim. Teraz wszystko będzie dobrze. Znowu zacznę naukę w MUNY, mam tu Kim, mamę, Jen, Ruby, Vicky. Wszystko będzie dobrze. Są tu Alex, Tyler .. Nick. Dam radę. Tutaj wszystko się zmieni, na lepsze. Zacznę normalne życie, jak na nastolatkę przystało.



czeeeść. rozdział bardzo krótki i bardzo bez sensu, ale stwierdziłam, że nie mogę zwlekać, bo jeśli nie wstawię nic przez dwa tygodnie, to stracę czytelników! no, więc tak .. komentujcie, bo jeśli nie, to naprawdę nie mam po co tu być, piszę to przede wszystkim dla was. mam nadzieję, że wam się podoba, więc dajcie znak życia. możecie oczywiście zadawać mi pytania, pytania bohaterom i tak dalej. www.this-girl-must-be-mine.blogspot.com - to mój drugi bardzo, bardzo ważny blog, na którego mam milion więcej pomysłów niż na ten. jest tam dopiero 2 rozdział, ale napisane mam już 10 więc wpadajcie PROSZĘ tam też i komentujcie, bo jestem pewna, że ta historia was zaciekawi ;) ostatnia sprawa - POTRZEBUJE OSOBY, KTÓRA ROBI SZABLONY NA BLOGA. sprawdziłam chyba jakieś milion szablonarnii i w żadnej z nich nie mogę się załapać, więc szukam indywidualnej osoby. jeśli jest ktoś tak dobry i mi pomoże - PISAĆ ! o i wpadnijcie do zakładki 'informowani', jakby co, jeśli nie wiecie ;p dobra, bo ostateczna notka zajęła chyba więcej niż rozdział .. jeszcze raz wielkie sorry, że tak krótko. jeśli tu będziecie postaram się pisać częściej. kocham was ! -Alex :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 12.

23 lipca
Is

Przeszłam się dzisiaj po mieście, by trochę "pozwiedzać". Od rana byłam na plaży, a potem poszłam zobaczyć uczelnię. Podoba mi się to, że można tutaj zacząć studia w dowolnym momencie. Nie jest tak, jak na przykład w Londynie, że lipiec i sierpień trwają wakacje. Dziś widziałam w tym miejscu naprawdę dużo studentów, którzy wykorzystują wakacje, by wcześniej zakończyć naukę. Wcale nie jest to taki głupi pomysł. Schodząc po wysokich schodach zauważyłam trzy dziewczyny z wspaniałej ósemki, więc postanowiłam podejść i się przywitać.
-Cześć wam-odezwałam się. Były to Ruby, Victoria i Olivia.
-Hej Is-odpowiedziały zgodnie. Przypomniałam sobie wczorajsze słowa Victorii. Mogłam więc być naturalna, widać było, że dziewczyny rozmawiając między sobą nie udawały. Po jakimś czasie do nas podeszli dwaj chłopcy i najpierw przywitali się z Ruby. Jeden z nich bardzo mi kogoś przypominał. Po chwili zdjął okulary i uśmiechnął się do mnie.
-Isabell-objął mnie mocno. To był Allan.-Co tu robisz ?
-Megan Ci nie mówiła ? Is jest nową członkinią Theta Phi-wyjaśniła Olivia.
-A Ty, od kiedy jesteś w Californii ?-zaciekawiłam się.
-Zaledwie od miesiąca, przyjechałem studiować-odpowiedział.-Is, to jest mój przyjaciel-w końcu ktoś zwrócił uwagę na drugiego, równie przystojnego chłopaka.
-Philip Parker-chłopak podał mi rękę.
-Isabell Campbell-posłałam mu szczery uśmiech.
-Campbell, tak ? Uwielbiam Twojego tatę-również uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów. Był taki .. sympatyczny. Zawsze określałam facetów jednym słowem. Słowo "ideał" należało jednak tylko do tego jedynego. Zayn'a oczywiście.
-Chłopaki, musimy iść, mamy dużo pracy-dwójka z dziewczyn ruszyły pierwsze, a Victoria próbowała mnie odciągnąć od nich.
-O co chodzi ?-nie byłam chyba w temacie.
-Urządzamy dzisiaj imprezę-wyjaśniła.-Trzeba jeszcze poinformować panią Havely, żeby na jutro zamówiła firmę sprzątającą-zaśmiała się.
-Imprezy w ich domu są najlepsze-odezwał się Allan.
-Bądźcie o 20 i weźcie ze sobą resztę-powiedziała Victoria i złapała mnie za rękę. Do domu wróciłyśmy czarnym Beantley'em Ruby. Kiedy tylko dotarłyśmy zauważyłam, że przygotowania do imprezy idą pełną parą. Basen był czyszczony, przez kilku chłopaków, w różnych miejsach stało kilka dziewczyn zapewne z listą gości lub listą rzeczy do zrobienia. Przy ogromnym basenie była rozstawiona naprawdę spora zjeżdżalnia. Po kilku stronach posiadłości stały stoły dla dj'i. Na ścianach domu były montowane różnego koloru światła, a na pustej trawie było zakładane coś w rodzaju parkietu. Na tyłach stało kilka trampolin, a wokół nich masa poduszek. Kiedy wchodziłyśmy do mieszkania w drugim basenie zaczęli robić sporo bąbelków, natomiast kiedy weszłyśmy do środka zauważyłam tylko światła, usłyszałam muzykę i zwróciłam uwagę, na zapełnione stoły alkoholem, które były w każdym pokoju. Możliwe, że ich imprezy rzeczywiście są najlepsze, bo jak na razie wygląda to całkiem ciekawie. Ruby pociągnęła mnie na wyższe piętro, gdzie siedziały pozostałe dziewczyny z cudnej ósemki i robiły sobie makijaż. Impreza miała zacząć się za dwie godziny, więc udałam się do swojego pokoju i wzięłam prysznic. Kiedy już się wykąpałam w samym ręczniku poszłam do swojej garderoby, by wybrać ciuchy na imprezę. Zważywszy na to, że na dworzu jest gorąco, a jeśli będzie masa ludzi może być jeszcze gorzej - postawiłam na krótkie spodenki i zwykły top. Pozostawiłam moje włosy luźno i schowałam telefon do tylnej kieszeni. Udałam się potem do głównego pokoju na górnym piętrze. To, co przykuło moją uwagę, to .. praktycznie widoczne tyłki u każdej z dziewczyn. Amber i Elise siedziały przy toaletkach i poprawiały swój makijaż. Strasznie bardzo spodobała mi się sukienka Amber. Nie była tak krótka jak u innych. Sophie była ubrana w długie spodnie i sweter. Siedziała na kanapie i czytała książkę. Naprawdę zastanawiało mnie, co ona tu robi. Ruby i Victoria miały na sobie to, co ja - zwykłe szorty i top. Olivia, Jen i Megan miały na sobie sukienki. Oczywiście najbardziej dziwkarsko wyglądała Megan. Szkoda. Widziałam ją wczoraj bez makijażu i jak dla mnie jest cholernie ładna. Po co ona się maluje ? Impreza trwała pół godziny, a żadna z nas jeszcze nie zeszła na dół.
-Megan, Allan z chłopakami już są-podeszła do niej Elise wgapiając się w ekran swojego iphone'a.
-Allan to jej chłopak-obok mnie stanęła Victoria i szepnęła coś na ucho. Allan i Megan ? Boże, myślałam, że on jest mądrzejszy. To znaczy .. nie znam Meg. Jest ładna, ale zachowuje się dziwnie. Wszystkie dziewczyny zeszły na dół, prócz mnie, Ruby, Victorii i Sophie.
-Sophie, idziesz ?-odezwałam się do dziewczyny, która czytała książkę.
-Nie dzięki, posiedzę tutaj-posłała mi ciepły uśmiech i utkwiła wzrok z powrotem w książce. Spojrzałam na pozostałe moje dwie towarzyszki, które zaciągnęły mnie na dół. Było naprawdę cholernie dużo ludzi. Rozmawiali, tańczyli, krzyczeli, pili, całowali się. Czyli każdy standard imprezy. Impreza nie trwała długo jak na razie, ale widocznie bardzo się rozkręciła.

*

-Is, chodź, jedziesz z nami-podczas, gdy próbowałam nawiązać rozmowę z jakimiś chłopakami Ruby odciągnęła mnie od nich.
-Co się dzieję ?-zapytałam.
-Te suki są już takie wcięte, że nic nie zrobią-przewróciła oczami-Dzwonił Allan, on razem z Phil'em zatrzasnęli się w przenośnej toalecie niedaleko uniwersytetu-zaśmiała się. Co za debile. Jak widać nieźle musieli się napić. Razem z nią wyszłyśmy jakoś z domu i wsiadłyśmy do jej samochodu. Po około 20 minutach zatrzymałyśmy się przed uczelnią.
-Phil !?-dziewczyna kopnęła mocno w drzwi od jednej toalety, by upewnić się, że oni tam są.
-Ruby ? Weź nas wypuść !-krzyczęli oboje. Boże, co za idioci. Dziewczyna próbowała otworzyć jakoś drzwi, ale to nic nie dawało.
-Ruby pospiesz się, ten kutas wyruchał mnie w dupę !-krzyknął Phil. Cholera, chyba naprawdę musieli ostro się napić. Albo to jedak było coś mocniejszego niż alkohol .. Zaśmiałyśmy się obie, a oni znów zaczęli walić w drzwi, a po chwili toaleta przewróciła się drzwiami do ziemi. Brawo, geniusze. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu i odeszłam na bok.
-Tak ?
-Cześć piękna.
Zayn.
-No cześć-odpowiedziałam uśmiechając się sama do siebie.
-Nie śpisz jeszcze ?-zdziwił się.
-Err .. nie, mamy akurat imprezę-wyjaśniłam.-A Ty nie masz koncertu ?
-Właśnie nie, jesteśmy z chłopakami w klubie, opijamy dzisiejszy dzień, no a jutro będziemy w LA.
-W LA ? Jak dobrze, w końcu się zobaczymy-uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
-Dobra, to nie będę ci przeszkadzał, do zobaczenia jutro.
-To pa.
-Kocham Cię.
-O, Zayn !
-Tak ?
-Pozdrów ode mnie chłopaków i bawcie się dobrze, w końcu to już trzy lata-przypomniałam sobie o tym.
-Dzięki, do jutra.
-Pa.
Na samą myśl o tym, że Styles może wbić jutro do naszego domu i zobaczyć gołe laski na podłodze, po imprezie - zrobiło mi się niedobrze. Ugh ... nie mogę dopuścić do jego spotkania z dziewczynami z bractwa. Przecież on miał umówić się z Kim ! Nie rozumiem ich, przecież są dla siebie po prostu stworzeni.
-Is, możesz tu przyjść ?-usłyszałam głos Ruby. Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do niej.-Kto dzwonił ?-zapytała.
-Mój chłopak-odpowiedziałam, jakby to nie było nic szczególnego.
-Masz chłopaka ?-usłyszałam głos Phil'a.
-Oczywiście, że ma, mówiłem Ci o nim, pojebie !-odezwał się Allan, a Philip zaczął krzyczeć, jakby ten drugi coś mu robił.
-Dajcie sobie spokój, cipki-dziewczyna kopnęła mocno w przewróconą toaletę, która przeturlała się na drugą stronę. Następnie wyjęła wsuwkę z włosów i przekręciła nią zamek od toalety, a po chwili krzyknęła, jakby z obrzydzenia i odsunęła się.-Moglibyście się ubrać !
-No właśnie problem w tym, że nie wiemy, gdzie są nasze ubrania-odpowiedział Allan. Genialnie.
-Ej, słuchajcie, ja już chyba wrócę do domu, jutro przyjeżdżają moi przyjaciele-odezwałam się.
-Życzę powodzenia, impreza będzie trwała do 7 rano-prychnęła Ruby. Cholera, no tak ! Zostałam zmuszona wrócić tam i po prostu .. dobrze się bawić ? Oczywiście ! Wróciliśmy do domu. Impreza trwała. Wszędzie czuć było tylko alkohol, papierosy lub inne używki. Wchodząc do środka poczułam nawet zapach spermy. Ja pierdole. Razem z Ruby udałyśmy się do głównego pokoju, gdzie siedziała Jen i Vicky. Usiadłyśmy razem z nimi i zaczęłyśmy pić razem. Naprawdę dużo. Siedziałyśmy przy jednym ze stolików i co chwilę jakiś koleś napełniał nasze kieliszki przeważnie wódką. To była długa noc.

*24 lipca*

Kiedy się obudziłam dosłownie wszystko mnie bolało i byłam pewna, że nie pamiętałam absolutnie nic z poprzedniej nocy. Cholera jasna. Dawno nie byłam na tak dobrej imprezie. Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Wszystko wydawało się w porządku. Leżałam ubrana, w swoim łóżku. Zauważyłam też Victorię, która najzwyczajniej w świecie spała na swoim łóżku. Wyglądało to jak normalny poranek, jakby tej nocy nie odbyła się tu żadna impreza. Wyjęłam telefon spod poduszki i sprawdziłam godzinę. Dochodziła 16. O cholera ! Spałyśmy jednak trochę długo ... 3 nieodebrane połączenia od Zayn'a. Kurwa, pewnie już tu są.
-Zayn ?-zadzwoniłam do niego.
-Is ! Nareszcie ! Co z Tobą ?-podniósł głos, człowieku, kurwa ! Głowa mnie boli !
-Mów ciszej, boli mnie głowa-szepnęłam.
-Dlaczego szepczesz ?
-Nie chcę obudzić koleżanki-przewróciłam oczami i wstałam z łóżka. Zapewne reszta dziewczyna była .. hmm .. na zajęciach ?
-Dzwoniłem trzy razy, od 6 godzin jesteśmy w LA-dało się wyczuć, że był lekko zaniepokojony.-O której poszłaś spać ?
-Sama nie wiem, pewnie koło siódmej-złapałam się za głowę.
-Ahhh, no tak, mieliście imprezę-czyste wkurwienie Zayn, czyściutkie.
-Wszystko okej, obudziłam się w ubraniu-zaśmiałam się i postanowiłam wyjść na balkon.
-Chciałbym się z Tobą zobaczyć-westchnął cicho.
-Też bym chciała-powiedziałam, po chwili ziewając.
-Za 3 godziny mam koncert-wyjaśnił.
-Mamy czas-machnęłam ręką i oparłam się o barierkę.
-Is, Ty nadal nie kontaktujesz ..
-Zayn, daj spokój ! Nie mam tak słabej głowy jak Niall !-sprzeciwiłam się.-Tęsknię za wami, będę za godzinę w hotelu-powiedziałam stanowczo.
-No dobrze, do zobaczenia-usłyszałam i z dumą rozłączyłam się. Muszę wziąć jakieś tabletki. Wróciłam do pokoju. Victoria nadal spała. Po cichu przebrałam się w inne ubrania, założyłam buty i wyszłam z pokoju. Jak widać jednak nie zaczęli jeszcze sprzątać, ponieważ na korytarzu był ostry syf. Usłyszałam jakieś krzyki, a po chwili z pokoju na końcu korytarza wyszła Megan, trzymająca mocno zapłakaną Amber.
-Ej, ej ! Co się stało !?-stanęłam przed nimi. Co do chuja ?
-Zejdź mi z drogi-powiedziała stanowczo Megan.
-Odpowiedz-spojrzałam na nią twardo.
-Idziemy do lekarza i tyle-przewróciła oczami.
-Dlaczego ?-zdziwiłam się.
-Amber na wczorajszej imprezie zaszła w ciąże-wyjaśniła. O kurwa.
-Idziesz z nią na badania ?-zaciekawiłam się.
-Nie, idziemy to usunąć-zadrwiła ze mnie.
-Żartujesz ?
-Oczywiście, że nie moja droga. Robi to wiele razy, to będzie już chyba siódme jej usunięte dziecko-machnęła ręką. Siódme ?-Idiotka zawsze zapomina o zabezpieczeniu.
-Moment !-zatrzymałam je znowu i spojrzałam na Amber.-Amber, chcesz tego ?-zapytałam.
-Ja nawet nie wiem, co na to mój chłopak-powiedziała zapłakana dziewczyna.
-Posłuchaj .. jeśli masz serce, to .. nie usuwaj tego dziecka. Może to i siódmy raz w Twoim życiu, ale uwierz mi, kiedy wyjdziesz z bractwa będziesz tego żałować, żałować, że po raz siódmy zabiłaś życie. Uwierz mi, naprawdę, będziesz miała wyrzuty sumienia, będziesz się nienawidzieć za to, co zrobiłaś. Nie rób tego, bądź rozsądna-powiedziałam, a i poczułam, że zaraz mogę się rozpłakać. Cholera !
-A co Ty o tym wiesz ?-zaśmiała się Megan.
-To, że ...-zawachałam się przez chwilę.- .. przez kłótnię w moim związku usunęłam dziecko, które nosiłam w sobie .. i ... cholernie teraz tego żałuję-przygryzłam dolną wargę i westchnęłam cicho. Amber patrzyła na mnie przerażona i zapewne zauważyła ten cholerny ból w moich oczach.
-Porozmawiam z Kyle'em-szepnęła, podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.-Dziękuję-powiedziała jeszcze i wróciła do pokoju. Stałam na przeciwko Megan, która przeszywała mnie wzrokiem.
-Chcesz, by ona urodziła dziecko ? Ma tylko 19 lat !-patrzyła na mnie, jak na jakąś idiotkę.
-Współczuję Ci Megan-pokręciłam niedowierzająco głową.-Jesteś tak cholernie ładna ..-uśmiechnęła się i zatrzepotała rzęsami.-Szkoda, że taka z Ciebie szmata bez serca-przewróciłam oczami i skierowałam się do schodów.
-Lepiej uważaj, co mówisz !-krzyknęła, na co odpowiedziałam jej środkowym palcem. Suka. Wyszłam z tego chorego domu. Na dworze nadal był niezły syf. Ja pierdole. Wsiadłam w samochód, a po około 30 minutach dojechałam pod hotel chłopaków. Kiedy weszłam do środka zauważyłam Eleanor z Lou. Najwyraźniej Danielle też musiała przyjechać.
-Cześć wam-podeszłam do nich i przytuliłam parę na powitanie.
-Cześć Is-odpowiedzieli zgodnie.
-Szukasz kogoś ?-zapytał Lou.
-Właściwie, to Zayn'a-rozejrzałam się.
-40 piętro, pokój 1500, jest sam-odpowiedział.
-Dzięki-posłałam mu delikatny uśmiech i skierowałam się do windy. 40 pięter, cholera, niezły budynek. Szukanie pokoju nie zajęło mi długo, ponieważ był to najpewniej ogromny apartament, których na tym piętrze było zaledwie pięć. Zapukałam delikatnie, a drzwi otworzył mi oczywiście Zayn.
-Wyglądasz trzeźwo-dzięki Malik, miłe słowa na przywitanie.
-I tak się czuję-zaśmiałam się. Dotknęłam dłonią jego twarzy i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.-Co tam słychać ?-zapytałam.
-Wszystko po staremu, ale jak u Ciebie ? Jak się czujesz w Californii ?-złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni.
-Nie jest źle, poznałam już wszystkie dziewczyny z domu. Jest kilka dziwek, ale większość to naprawdę w porządku laski-wyjaśniłam. Przypomniałam sobie o dzisiejszej rozmowie. Megan zdecydowanie była suką. No i .. tak jakoś nagle posmutniałam, jeśli chodzi o sytuację Amber.
-Is, na pewno wszystko w porządku ?-spojrzał mi w oczy.
-Tak, tylko ..-zawachałam się.-Jedna z dziewczyn na imprezie zaszła w ciąże i chciała ją usunąć, powiedziałam jej, by tego nie robiła, bo będzie tego żałować, no i posłuchała mnie-wytłumaczyłam. Na ułamek sekundy przymknął oczy i przygryzł dolną wargę.-Zayn, ja naprawdę nie mogę pogodzić się z tym, że zabiłam własne dziecko-złapałam się za głowę.


mamy kolejny tydzień wakacji i W KOŃCU jest 12 rozdział. wybaczcie, że tak długo .. brak czasu i brak waszej obecności ! nie dobrze, nie dobrze .. co sądzicie o rozdziale ? zadawajcie pytania, wtedy bardziej was lubię ;) jeszcze raz strasznie wielkie sorry za moją nieobecność ! - Alex :)